druhna Kasia

Był to obóz w 2005 roku, kiedy byłam w drużynie starszoharcerskiej, miałam 15 lat. Którejś niedzieli odwiedził nas ksiądz Roman. Przed mszą niejednokrotnie siadał na krzesełku, a przy nim klękali harcerze, aby się wyspowiadać. Ja wraz z moją przyjaciółką też miałyśmy potrzebę pójścia do spowiedzi, ale ta forma nas chyba lekko przerażała. Myślę, że nawet trochę odetchnęłyśmy, gdy okazało się, że tyle osób chciało wyspowiadać się u księdza, że nie zdążyłyśmy przed mszą. Podczas mszy cały czas nachodziły nas jednak myśli, że powinnyśmy tę okazję wykorzystać i pójść wyspowiadać się. Przed każdą spowiedzią jestem bardzo zestresowana, co dopiero przed taką! Przemogłyśmy się i po mszy poprosiłyśmy księdza o krótką spowiedź. Poszłam jako pierwsza z księdzem w stronę jeziora. Nigdy tego nie zapomnę. Staliśmy w środku lasu, nad spokojną taflą jeziora, wokół cisza (no może nieco przerywana przez śpiew ptaków) i rozmawialiśmy. Moje całe zdenerwowanie wyparowało, uczucie towarzyszące tej spowiedzi graniczyło z jakimś niesamowitym mistycyzmem. Te kilka chwil miało dla mnie tak niezwykłą „głębię metafizyczną”, że długo po nich, trwałam w tym uniesieniu. Nigdy - ani przedtem, ani później - nie odczułam czegoś takiego przy żadnej ze spowiedzi.

Druga sytuacja miała miejsce na obozie w 2008 roku. Gdy odwiedził nas ksiądz Roman, w programie tego dnia zaplanowaliśmy spacer z dziewczynkami z naszej drużyny oraz właśnie z Księdzem. Dziewczynki śpiewały, zbierały kwiatki, opowiadały księdzu bardziej i mniej ciekawe historie, ale oczywiście wszystkich słuchał z ogromnym zainteresowaniem i zaangażowaniem, nawet nieźle wychodziło Mu wychwytywanie momentów, w których powinien się zaśmiać : ) W pewnym momencie w kieszeni księdza zadzwonił telefon. Odszedł na bok i po krótkiej chwili wrócił ze zniecierpliwioną miną. Na nasze pytające spojrzenia, odpowiedział że „ta telewizja to złapie człowieka wszędzie. Nawet w takiej głuszy”. Uznał, że oni mogą poczekać i wrócił do wysłuchiwania kolejnych „fascynujących” historii druhenek. Obserwując tę sytuację, uznałam, że mam przed swoimi oczami naprawdę wyjątkowego, wielkiego człowieka.

-----------------------------------------------------------------------------

Wspomnienie pochodzi z książki pt. „Był z nami… ks.Roman Indrzejczyk - żoliborski duszpasterz (1986-2010). Wspomnienia…”, Warszawa 2010.