Wyjechał...

Z którymi pracował
wytrzymać już nie chciał…
znieść nie mógł krętactwa
(choć sam kiedyś kręcił).

Może by się dało
to wszystko naprawić…
                 - trochę dobrej woli,
                                  zrozumienia,
                                  pracy,
                - więcej poświęcenia
                  dla wspólnego dobra.

Skorzystał z okazji – 
po prostu wyjechał…

Teraz już jest wolny,
oddycha z radością…
ale żal pozostał -
            niektórzy płakali.

Że płaczą, to trudno – 
nie jego to sprawa…
          on cieszy się szczęściem
              - czy to mu wystarcza,
                 ma spokój sumienia?