Ewa Ulikowska-Janecka
MOJA PAMIĘĆ O KSIĘDZU ROMANIE...

						„(...)KTOKOLWIEK  CIĘ  SPOTYKA
                     				OD  NIEGO  PRZYCHODZI(...)”
	  							         (x. Jan Twardowski)

Czy ten wers napisał Ksiądz Jan z myślą o Księdzu Romanie...?!
Bo Ksiądz Roman cały był świadectwem Najwyższego.

Z radością przyjęłam tę wspaniałą inicjatywę, jaką jest uruchomiona w 81. rocznicę urodzin Księdza – strona www. Jemu poświęcona.
Wszyscy, dla których był Bliski i Drogi będą mogli Go tu spotykać...

Kiedy przygotowywałam zdjęcia z 75. rocznicy urodzin i 50. kapłaństwa, które świętowaliśmy (z moim Mężem) z PRChiŻ, w kawiarence na Żoliborzu (zamieszczam je na stronie) – znów ożyły wspomnienia ze spotkań z tym NIEZWYKŁYM KAPŁANEM.

Na posiedzeniach PRChiŻ wyważonymi słowami dawał prawdziwe świadectwo Swojej tożsamości w wierze, a równocześnie był mądrym głosem w DIALOGU, głosem pełnym miłości do starszych Braci w wierze.

W czasie uroczystości Swoich 75. urodzin i 50.lecia kapłaństwa radowaliśmy się wraz z Nim, kiedy słuchał laudacji przygotowanej przez Radę na te podniosłe okazje. Podarowaliśmy też Księdzu nowy biały szalik – znak rozpoznawczy ks. Romana Indrzejczyka. Rzadko się z nim rozstawał, a stary był już nieco... „podniszczony”. Cieszył się z nowego jak dziecko.

On też miał dla nas prezent – tomik Swoich wierszy „CZŁOWIEK DLA CZŁOWIEKA. Rozmowy z ludźmi i...historią”, W-wa 2006, które dedykował każdemu...indywidualnie.
„(...)Wspólna praca i wspólne modlitwy najbardziej łączą ludzi ze sobą... Ewie i Januszowi dziękuję. x. Roman(...)” – wpisał nam.

Wokół Siebie tworzył klimat ciepła i DOBRA. Przy Nim można było czuć się kimś wyjątkowym, ważnym. Potrafił, jak nikt inny pochylać się nad czyimś problemem...
W jednym z Jego wierszy pt. „DOBRO POWRÓCI” czytamy :

		„(...)Powróci do ciebie
		Wszystko to, coś rozdał...
		Może nawet więcej
		Od Boga otrzymasz(...)
		
		Rozdawaj beztrosko
		Słowo, uśmiech, serce.
		Nie bój się być hojny –
		Nawet gdy nic nie masz(...)”

Był skromny, umniejszał się, a był taki hojny i miał co dawać innym...
Wielekroć otrzymywałam od Niego mocne duchowe wsparcie...

Pamiętam, jak w sierpniu 2003 r., po ciężkim wypadku samochodowym, jakiego stałam się ofiarą, musiałam poddać się b. poważnej operacji neurochirurgicznej kręgosłupa szyjnego. Cztery implanty węglowe zamiast moich dysków (C3-C7), płyta tytanowa, śruby i...tylko (!) uszkodzenie nerwów czuciowych w ręce. I uniknęłam wózka inwalidzkiego, co mi groziło.
Ks. Roman wspierał mnie dobrymi SŁOWAMI I MODLITWĄ...

W grudniu tamtego roku, PRChiŻ zdecydowała, że przyznany za rok 2003 tytuł „CZŁOWIEKA POJEDNANIA” Jerzemu Klugerowi, Przyjacielowi Jana Pawła II
„osobom szczególnie zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, w uznaniu ich wyjątkowego wkładu w dzieło zbliżenia, lepszego poznania Chrześcijan i Żydów w Polsce”, będzie wręczony Laureatowi w Rzymie.
Bardzo pragnęłam pojechać na tę uroczystość (z nadzieją na spotkanie z Papieżem), ale bałam się, że ze względu na moją niepełnosprawność mogę moim Współtowarzyszom sprawiać kłopot. Ks. Roman zapewnił, że będę otoczona życzliwą opieką i mogę zaufać... Bogu i Przyjaciołom. Polecieliśmy z ks. Romanem (AlItalią na własny koszt).

Uroczystość w Ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej odbyła się 4 grudnia w podniosłej atmosferze, niestety naznaczonej smutkiem z powodu złego już stanu zdrowia Jana Pawła II, który nie mógł się z nami spotkać...
Przed odlotem z Rzymu była sprawowana w Bazylice św. Piotra Msza św. W niezwykłych (!) intencjach. Ks. Roman był koncelebransem (zdjęcia z obu uroczystości załączam).


W drodze powrotnej znów siedzieliśmy z Księdzem „ramię w ramię” i przeżywaliśmy długie minuty grozy, kiedy samolot wpadł w turbulencje !
Modliliśmy się, trzymając się za ręce.
Mimo realnego zagrożenia, czułam się bezpieczna...!!!

Pamiętam wszystkie wspólnie spędzone chwile, wszystkie słowa, jakimi wspierał mnie i Męża. Nie zapominał o naszych rocznicach, Świętach i przy każdej okazji słał zapewnienia o Swej pamięci i...miłości. Przysyłał SMS-y ze swoich licznych podróży z Prezydentem.

I przysłał ten ostatni, z krótką treścią: „POZDROWIENIA Z KATYNIA” (sic!). Wysłał go 10 kwietnia 2010 o godz. 5:06:12. Odebrałam ten SMS po wiadomości w radio o katastrofie polskiego samolotu, o godz. 9;30.
Wierzyłam i...chciałam wierzyć (!), że pojechał pociągiem i czeka w Katyniu pod pomnikiem, na przylot samolotu prezydenckiego. Telefonowałam wielokrotnie, wysyłałam SMS-y z gorącą prośbą o wiadomość i wysłuchiwałam komunikatu : „skrzynka przepełniona”. Myślałam, że wiele osób próbuje się do Księdza dodzwonić i „zapchała się” skrzynka...

A On był już w INNYM WYMIARZE...
Ten SMS od ks. Romana przechowuję głęboko w archiwum komórki, równie jak głęboko przechowuję w sercu pamięć o Nm.
Jak najdroższą pamiątkę !!!

„Zginął tragicznie 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku, w drodze na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej”.
Tak brzmiał suchy komunikat.
Odszedł fizycznie i trudno pogodzić się, że „telefon głuchy”...
Zostawił w moim i wierzę, nie tylko moim, sercu samo DOBRO i... przesłanie:

„(...)Życzę każdemu wiary, że można nie gniewać się na przewrotny świat,
Ale po prostu spokojnie go naprawiać swoim dobrym życiem...
Być może nie wszystko musimy rozumieć ?
Na pewno trzeba ocalić człowieczeństwo piękne, radosne i twórcze
                                        Takie... z »najwyższej półki«(...)”

Zostawiam nadzieję i zwykły człowieczy uśmiech...