Zdarza się...
Było to w pociągu...
Trasa bardzo długa (do Szklarskiej Poręby,
może jeszcze dalej).
Słuchałem rozmowy – wzruszającej, pięknej...
On – w nią zapatrzony – chyba zakochany -
szeptał do niej czule, że jej nie opuści,
że pragnie pomagać we wszystkich kłopotach
swym słowem i wiedzą, silnymi rękami
(naprawdę był silny!),
jej grzechy zapomni, problemy rozwiąże,
gdy trzeba, do swego portfela też zajrzy -
z radością, że może...
Ona – nic – milczała, co myślała, nie wiem...
oczy miała smutne.
On – cichutko mówił,
subtelnie, serdecznie -
nieważne, zapomnij,
bo to nic nie znaczy,
nic za to nie musisz...
Uśmiechnij się, proszę i... z ufnością spojrzyj,
niech tylko dobrego coś z tego wyniknie...
Słuchałem człowieka.
Byłem zachwycony.
On – tak szczerze mówił -
W swej miłości piękny (aż nienaturalny).
Ona – czy wierzyła? - zgadywać nie będę.
Ja mu uwierzyłem, że są tacy ludzie...
Czy wielu jest takich?
dobrze, że się zdarza!