Dorota Zbrożyna-Artc
– „Spotkać na Żoliborzu księdza Romana nie było trudno”

Spotkać na Żoliborzu księdza Romana nie było trudno. Tak jak wszyscy aktywni Żoliborzanie bywał tam, gdzie się działo coś ciekawego społecznie. Zapraszany był zawsze i zawsze starał się być tam gdzie był zapraszany.

Był przyjacielem powstańców, ich kapelanem w czasach pokoju. Miał z Nimi porozumienie ponadpokoleniowe. Łączyło Go z Nimi coś nieokreślonego, język symboli, jakaś tajemnica…
W sposób szczególny, uważnie i cierpliwie traktował każdy kontakt z ludźmi psychicznie chorymi, z niesprawnymi intelektualnie z biedakami o skomplikowanym wnętrzu, skrzywdzonych i cierpiących. Nie bez powodu w swoim czasie wybrał misję pracy w szpitalu dla psychicznie chorych w Tworkach.

Kochali Go wszyscy. Był łagodny, zawsze lekko uśmiechnięty a Jego ściszony głos wymuszał skupienie na tym co mówił. Mówił ciepłymi, prostymi słowami proste, mądre treści trafiające bez trudu do każdego.

Zwyczajny ksiądz, jak zwykł mówić o sobie, znany w czasach opozycji a w zasadzie działacz podziemia antykomunistycznego, gdy odesłano Go na emeryturę najbardziej żal Mu było ludzi, z którymi miał tak bliski kontakt, tu na Żoliborzu w swojej parafii Dzieciątka Jezus. Tak się złożyło, że fakt ten zbiegł się z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego, który bez wahania powołał Go na kapelana w kaplicy prezydenckiej. Dalej mógł być potrzebny, służyć Bogu i ludziom.

Poznałam Go na moim Żoliborzu przed kilkunastoma laty i począwszy od rozmowy, mającej znamiona spowiedzi myślę o Nim także jak o swoim wielkim przyjacielu. Nie opuszczała mnie świadomość, że w jakiejkolwiek trudnej sytuacji się znajdę zawsze u Niego dostanę pomoc, pocieszenie, wsparcie.
Spotykałam Go przede wszystkim przy okazji uroczystości dzielnicowych, świątecznych, ale i wielu innych.

Do pierwszej komunii świętej przygotowywał i uroczyście pobłogosławił na dalsze życie wszystkich moich czerech chłopców-wnuków. Uchodził za surowego nauczyciela, a nauczycielem był także w żoliborskiej szkole muzycznej, bo wymagał skupienia i szacunku do spraw istotnych.

Jego niezwykła skromność zobowiązywała. Obcowanie z Nim skłaniało do refleksji, do zaglądania w głąb siebie. Dawał przykład pokory i dystansu do wszystkiego, co się dzieje wokół nas. Samą swoją obecnością obok, nawet tą bez słów nauczył mnie wierności prawdzie i spokojnego trwania przy swoim głębokim przekonaniu.

Jego wiersze powstające z potrzeby przetworzenia powierzonych mu ludzkich trosk są odzwierciedleniem Jego postawy wobec człowieka, stosunku do niego. Próbował przekonać nimi do pochylenia się nad wartościami najważniejszymi, nad tym wszystkim, co tworzy sens istnienia tu i teraz.
Zwyczajny ksiądz zostawił nas osieroconych. Straciliśmy bardzo bliską, niezwykłą, niezastąpioną osobę. Ksiądz Roman zginął 10 kwietnia w katastrofie samolotowej pod Katyniem.

-----------------------------------------------------------------------------

Wspomnienie pochodzi z książki pt. „Był z nami… ks.Roman Indrzejczyk – żoliborski duszpasterz (1986-2010). Wspomnienia…” Warszawa 2010