Zdradziłeś...

Pamiętam dzień ślubu...
Pięknie wyglądałeś,
tryskałeś radością.
Byliście szczęśliwi.

Kochałeś swą żonę,
ona ci ufała
i było wam dobrze...
Wszyscy się cieszyli.

Miłość, co jest wieczna,
jednak się skończyła...
Stać cię było na to,
żeby tak powiedzieć.

Publicznie orzekłeś -
innej chcę miłości.
Żona wciąż nie wierzy...
Myśmy się zdziwili.

Dla nas twych przyjaciół
świat stał się już inny,
ważnego coś prysło...
(jak bańka mydlana).

A ty... kwitniesz szczęściem,
czy tylko udajesz?
Zapytałeś siebie -
czy to sprawiedliwe?